Ten mecz miał dwa oblicza - pierwsze, dopóki go sam oglądałem...
Drugie, kiedy dołączyła do mnie żona zaskakując mnie nagłym zainteresowaniem piłką nożną... :-)
Być może to przypadek, ale od tego właśnie momentu (ok. 15 minuty) wiślacy stanęli na boisku koncentrując się na obronie przedpola pola karnego.
Czyżby uroda mojej pani ich tak zdekoncentrowała... ;-)
Rzeczywiście pierwszy kwadrans meczu dawał nadzieję na skuteczną obronę wyniku - wiślacy stosunkowo wysoko stosowali pressing, uniemożliwiając tym samym podejście do pola karnego.
Potem jednak z jakiejś przyczyny (brak sił??? ) cofnęli się głęboko pod własne pole karne i tu coraz bardziej nieporadnie przeszkadzali Cypryjczykom w konstruowaniu akcji.
Te jednak coraz bardziej się zazębiały i kwestią czasu było zdobycie gola...
W swej naiwności wierzyłem, że Wisła dotrwa z wynikiem 0:0 do przerwy...
Niestety - ewidentny błąd Pareiki spowodował, że Apoel nabrał wiatru w żagle i coraz groźniej zagrażał bramce Wisły...
Drugiej połowy nie bardzo chciało mi się już oglądać - nie chciałem patrzeć, jak Apoel dobija Wisłę...
Tu żona mnie zaskoczyła twierdząc, że: "mecz trzeba dokończyć... a nie przerywać w połowie... ;-)"
Włączyłem, ale zmieniłem kanał z nSport na Polsat - może Polsat będzie szczęśliwszy dla Wisły???
Domowe obowiązki wezwały żonę do kuchni - no może teraz Wisła odzyska powera i strzeli brameczkę... pomyślałem....
Bramka padła, ale dla Apoelu... - aha, pomyślałem sobie - to jednak nie żona przynosi pecha wiślakom...
Oni po prostu dziś śpią na boisku!
Kiedykolwiek piłka wędrowała na prawe skrzydło Apoelu - zawsze trafiała do niepilnowanego zawodnika, który z dużą swobodą dośrodkowywał...
Bramkarz i obrona grali niepewnie, pomoc i atak - istniał tylko "na papierze"...
Gwiazda Wisły - Melikson, okazał się niczym wyróżniającym się zawodnikiem, Genkov od początku nadawał się do zmiany...
To nie był zespół, to było jedenastu zmagających się z upałem, czasem i brakiem umiejętności piłkarzyków, których słabość obnażył przeciętny europejski zespół...
Nawet żona zauważyła, że kiedy jeden z wiślaków walczył z dwoma cypryjczykami, inni stali i biernie patrzyli jak Apoel kolejny raz pozbawia Wisłę piłki...
Nie ulegało wątpliwości, że Wiśle daleko jeszcze do poziomu Ligii Mistrzów !!
71 minuta - zupełnie niegroźna akcja Wisły i........ JESSSSSTTTTT !!!! GOL, GOL, GOL... !!!!
Czarek Wilk który od 58 minuty zaczął pełnić honory kapitana drużyny, umieścił plasowanym strzałem piłkę w bramce Apoelu...
Pal licho styl gry - może chłopakom się uda dowieźć wynik do końca i awansować do fazy grupowej LM.
Grali fatalnie, ale teraz nadszedł czas egzaminu - drużyna pragnąca grać z najlepszymi w Europie MUSI w takiej sytuacji wykazać się dojrzałością piłkarską...
Pomyślałem sobie, że jeśli będą potrafili to zrobić - to zasługują na to...
To było długie 20 minut, podczas których wielokrotnie Wiśle dopisywało szczęście - lewa strona obrony była tak dziurawa jak szwajcarski ser... co rusz wolny zawodnik był w sytuacji bramkowej...
Limit szczęścia skończył się na 3 minuty przed końcem regulaminowego czasu gry - nokautujący cios padł tym razem z lewej ataku przy biernej postawie obrońców dających się ograć jak dzieci...
Choć to głównie obrońcy zawinili dopuszczając do strzału, nie bez winy był tu znowu Pareiko - jeśli bramkarz ma piłkę na rękawicy, to bramka paść nie powinna... a tak tu właśnie było!!!
Jeszcze nigdy nie byliśmy z żoną tak zgodni w określonej sprawie jak wczoraj - oboje z ciężkim sercem stwierdziliśmy, że Apoel był drużyną zdecydowanie lepszą od Wisły... i to właśnie on zasługuje na dalsze występy w LM.
Nie ma co się oszukiwać - APOEL zupełnie zdominował wczoraj Wisłę...
To nie była ta Wisła z Krakowa, prowadząca różnorzędny pojedynek - tu byli chłopcy do bicia pełniący rolę worka treningowego...
Niestety, drużyna z aspiracjami do gry w LM może mieć słabszy dzień, ale katastrofalny - z taką grą Wisła nie miałaby czego szukać wśród najlepszych europejskich drużyn...
Z taką grą, której tak naprawdę nie było wcale...
Po meczu z Liteksem prasa zachwycała się Meliksonem widząc w nim drugiego Messi...
APOEL pokazał już w Krakowie, że daleko mu jeszcze do najlepszych - w tym dwumeczu praktycznie nie istniał...
Jakie zadania na boisku ma Genkov??? Myślę, że przede wszystkim strzelanie bramek...
Tymczasem napastnik Wisły jest wolny i co najważniejsze zupełnie nieskuteczny !!!
Reszta drużyna też nie pokazała pełni swoich możliwości o ile jakieś rezerwy tychże jeszcze istnieją...
Jak jest naprawdę - pokaże teraz Ekstraklasa i mecze w fazie grupowej LE.
Może to i lepiej, że Wisła zdobędzie stosowne doświadczenie w pucharach z nieco mniej wymagającymi przeciwnikami... może nawet uda im się z nimi nawet wygrać... ;-)
Może gdyby grali po to, aby wygrać, a nie kierując się zyskami jakie miały wpłynąć do kasy klubu - może wtedy cel zostałby osiągnięty...?
A o jakie to pieniądze chodziło, mamy poniżej:
NAGRODY PIENIĘŻNE - LIGA MISTRZÓW 09/10
Zwycięzca - 9 milionów Euro
Finalista - 5,2 miliona Euro
Półfinalista - 4 miliony Euro
Ćwierćfinalista - 3,3 miliona Euro
Wyjście z grupy - 3 miliony Euro
Mecze grupowe - 800 tysięcy Euro za zwycięstwo, 400 tysięcy za remis
Udział w fazie grupowej - 7,1 miliona Euro
NAGRODY PIENIĘŻNE - LIGA EUROPEJSKA 09/10
Zwycięzca - 3 miliony Euro
Finalista - 2 miliony Euro
Półfinalista - 630 tysięcy Euro
Ćwierćfinalista - 360 tysięcy Euro
Uczestnik rundy finałowej - 270 tysięcy Euro
Wyjście z grupy - 180 tysięcy Euro
Mecze grupowe - 120 tysięcy Euro za zwycięstwo i 60 tysięcy za remis
Udział w fazie grupowej - 900 tysięcy Euro
Jak widać - za sam udział w fazie grupowej, nawet przegrywając wszystkie mecze zyskuje się więcej niż wygrywając w LE... było więc o co walczyć... ;-) ale finanse nie mogą przysłaniać sportowego celu współzawodnictwa..,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz