Niestety, ale pechowe te "koty"...
Legia przegrała z PSV - 0:1, a krakowska "Legia cudzoziemska" czyli Wisła z Odense... aż 1:3 ! (aż tak wysoko - niezasłużenie...)
W obu przypadkach "europejskie średniaki" pokazały naszym drużyną, jak daleko im jeszcze do Europy.
Nie trzeba być znawcą piłki nożnej aby zauważyć różnicę w szybkości, dokładności zagrań i techniki a przede wszystkim w pomyśle na grę...
Legia Warszawa przystąpiła do meczu bardzo bojaźliwie, schowana za "podwójną gardą" co nie przyniosło spodziewanego efektu.
Błąd obrony, przypadkowe wybicie i strzał z dystansu Martensa i PSV objęło prowadzenie.
Prawdopodobnie trener Skorża przypomniał sobie, że "najlepszą obroną jest atak" i w drugiej części spotkania wystawił Radovica zalecając bardziej zdecydowaną grę.
Druga połowa wyglądała już nieco inaczej niż pierwsza - gra się wyrównała, ale umiejętności strzeleckich niestety zabrakło.
Ale pokazała ona, że z PSV można toczyć wyrównaną grę i w Warszawie pokusić się o zwycięstwo...
Naturalnie jeżeli Legia zagra z "większym zębem" niż dziś.
Wisła zaprzepaściła szansę na korzystny rezultat grając bez wiary w końcowy sukces.
Po wyrównaniu na 1:1 złapała wiatr w żagle i wydawało się, że przy odrobinie szczęścia może zdobyć zwycięskiego gola...
Niestety, szczęście sprzyjało w tym dniu Odense - skarcili jeszcze dwa razy Wiślaków...
Czy Wiśle zabrakło umiejętności?
Myślę że nawet mając ich mniej niż rywal można z nim wygrać - zabrakło konsekwencji w grze, szczególnie obronnej... czyli tego co przyniosło sukces we wcześniejszej fazie rywalizacji.
Czy nasze drużyny w LE mają nadal szanse na wyjście z grupy?
Myślę, że TAK - ale to musi być "inna" Legia i "inna" Wisła...
To muszą być drużyny które chcą pokonać przeciwnika i zrobią wszystko aby ten cel osiągnąć.
W tych meczach może chciały, ale nie zrobiły wszystkiego aby tego dokonać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz