Po okresie euforii, z nadzieją, że "Franek Smuda uczyni cuda..." - nadeszły chwile zwątpienia.
Można odnieść wrażenie, że sam selekcjoner też "robi dobrą minę do złej gry..."
Nie ma się czemu dziwić - do Euro 2012 zostało nieco ponad rok, a drużyna nadal w proszku.
Dwa wygrane mecze na początku tego roku (z Mołdawią i Norwegią) - były jak światełko w tunelu.
Nasi może nie imponowali grą, ale zwycięstwo, to zwycięstwo... :-)
Biorąc pod uwagę fakt, że z Mołdawią grał "drugi garnitur" z polskiej ekstraklasy, a z Norwegią - też mieliśmy problemy zdrowotne, to wyniki jednak napawały optymizmem.
Mimo wszystko...
To jednak co pokazali nasi reprezentanci z Litwą (2:0) a potem z Grecją (0:0) - sprowadziło nas brutalnie na ziemię.
Litwini bez litości obnażyli słabość naszej obrony - dwa kontrataki i dwie bramki...
Nasi rywale grali prostymi metodami, ale skutecznie... czyż nie tak grała nasza drużyna pod wodzą trenera Górskiego podczas Mundialu w 1974 r.?
Ale żeby tak grać, może nie trzeba być super-technikiem w stylu Leo Messi (z tym trzeba się urodzić) - ale niewątpliwie trzeba być dobrze przygotowanym fizycznie i wydolnościowo.
Tymczasem redaktor Szpakowski w okolicach 60 minuty zwykł usprawiedliwiać zmęczenie naszych kadrowiczów... jakby na to nie patrzeć - zawodowców , którzy powinni wytrzymywać nie tylko 90, ale nawet 120 minut !!

Robert Lewandowski & Łukasz Piszczek Fot. JOSE MANUEL RIBEIRO REUTERS
W meczu z Grecją pokazaliśmy natomiast, jak skuteczny jest nasz atak !
Co z tego, że mieliśmy okazje - jeżeli nasi wytrawni strzelcy nie potrafią trafić w światło bramki...
Jakoś nie wyszło im na dobre szkolenie przeprowadzane przez najlepszego strzelca naszej ekstraklasy.
Mało tego - Frankowski przestał także strzelać w lidze... nawet karnego nie wykorzystał !!!
Co więc myśleć o szansach naszej reprezentacji w przyszłorocznych Mistrzostwach Europy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz